Wiek XIX, wielkie stulecie -
uroczystość patriotyczna.
18 listopada 2010
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Scenariusz i przygotowanie części słownej - p.Anna Kocewiak

Chór i zespół - p.Grażyna Drygiel-Mech

Scenografia - p.Ewa Augustowska, p.Edyta Sańpruch, p.Robert Kępka

Obsługa techniczna - p.Tomasz Fliszkiewicz, Sebastian Zborowski i Mateusz Streflik

Zdjęcia - p.Tomasz Fliszkiewicz

 
*

Scenariusz

 

WIEK XIX – WIELKIE STULECIE POLAKÓW

Motto:

„ I była w tym Polska od zenitu wszechdoskonałości dziejów…”

                                                                                      -C.K.Norwid

 

ŁUKASZ GOWIN : ZASZUM NAM POLSKO

 

 ZASZUM NAM POLSKO – NAGRANIE

 

I.                 KRAJ LAT DZIECINNYCH

 

KRAJOBRAZY MAZOWSZA I LITWY NA ZDJĘCIACH BUŁHAKA

 

ŁUKASZ GOWIN

 

Chciałem pominąć, ptak małego lotu,
Pominąć strefy ulewy i grzmotu
I szukać tylko cienia i pogody,
Wieki dzieciństwa, domowe zagrody...

Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie
Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą ku szczęśliwym czasóm
I dumał, myślił o swojej krainie..


 Dziś dla nas, w świecie nieproszonych gości,
W całej przeszłości i w całej przyszłości
Jedna już tylko jest kraina taka,
W której jest trochę szczęścia dla Polaka,
Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty, jak pierwsze kochanie,
 
Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecie
Biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie
Miłe i piękne, jadowite rzucił,
Ku pożytecznym oka nie odwrócił.


Ten kraj szczęśliwy ubogi i ciasny!
Jak świat jest boży, tak on był nasz własny,
Jakże tam wszystko do nas należało,
Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:
Od lipy, która koroną wspaniałą
Całej wsi dzieciom użyczała cienia
Aż do każdego strumienia, kamienia,
Jak każdy kątek ziemi był znajomy
Aż po granicę, po sąsiadów domy.

 

 

MOTYW SZOPENOWSKI – NOKTURN S - dur

 

ALA KOCHANEK

 

W Żelazowej Woli drzewa wysokie,

W Żelazowej Woli malwy u okien,

Biały dworek stoi nad rzeczką

 

Tu śpiewała lipowa kołyska,

Tutaj wiatr grał piosenki na listkach,

Tutaj malwy nuciły niebiesko.

 

Fortepian stał w dworku małym

Na Mazowszu wśród drzew i ciszy-

Ręce pani Choinowej na nim grały

Lekko dotykając klawiszy.

 

Mały Frycek słuchał grania, a gdy podrósł

Zaklął w klawisze śpiew-

Wschody słońca, gwiazdy, szum boru,

Krople deszczu, rozmowy drzew.

 

I fujarkę zaklął pastuszą,

Wiatr jesienny i świerszczy granie.

I marzenie, i serce, i duszę,

I tęsknotę, i uśmiech i łkanie.

 

Wieczorami, gdy mrok zapadł

Nad Mazowszem lasów i pól,

Chopin białym klawiszom opowiadał

Całą Polskę i cały ból.

 

ŻANETA LEWANDOWSKA

Jeżeli kiedy - w tej mojej krainie,
Gdzie po dolinach moja Ikwa płynie,
Gdzie góry moje błękitnieją mrokiem,
A miasto dzwoni - nad szmernym potokiem,
Gdzie konwaliją woniące lewady
Biegną na skały... pod chaty i sady...

Jeśli tam będziesz... duszo mego łona,
Choćby z promieni - do ciała wrócona: -
To nie zapomnisz tej mojej tęsknoty,
Która tam stoi jak archanioł złoty,
A czasem miasto jak orzeł obleci
I znów na skałach... spoczywa - i świeci.

Powietrze lżejsze... które cię uzdrowi,
Lałem z mej piersi... mojemu krajowi.

POLONEZ   G – moll  - OLA MAKARSKA

 

MAŁGOSIA SUDAK

 

I tylko krajów tych obywatele
Jedni zostali wierni przyjaciele
Jedni dotychczas sprzymierzeńcy pewni!
Bo któż tam mieszkał - matka, bracia, krewni,
Sąsiedzi dobrzy, kogo z nich ubyło,
Jakże tam o nim często się mówiło,
Ile pamiątek, jaka żałość długa,
Tam gdzie do pana przywiązańszy sługa
Niż w innych krajach małżonka do męża,
Gdzie żołnierz dłużej żałuje oręża
Niż tu syn ojca; po psie płaczą szczerze
I dłużej niż tu lud po bohaterze.

II. POWSTANIE

SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM A WALLENROD BELWEDEREM

CHÓR WARSZAWIANKA

POWSTANIE LISTOPADOWE W OBRAZACH ZALESKIEGO I KOSSAKA

KASIA PIWOWARSKA

Hymn (Juliusz Słowacki)

 

Bogarodzica Dziewico!

          Słuchaj nas Matko Boża,

          To ojców naszych śpiew.

Wolności błyszczy zorza,

Wolności rośnie krzew,

Wolności bije dzwon;

          Bogarodzico

Wolnego ludu śpiew,

Zanieś przed Boga tron.

Podnieśmy głos rycerze,

Niech grzmią wolności śpiewy,

Wstrząsną się Moskwy wieże...

Wolności pieniem wzruszę

          Zimne granity Newy;

          I tam sa ludzie i tam mają duszę.

noc była - Orzeł dwugłowy

Dumał na szczycie gmachu,

I w szponach niósł okowy.

          Słuchajcie! Zagrzmiały spiże,

Zagrzmiały! I ptak w przestrachu,

          Uleciał nad świątyń krzyże.

Spojrzał - i nie miał mocy

Patrzeć na wolne narody,

Olśniony blaskiem swobody,

          Szukał cienia... I w ciemność uleciał północy.

          Wam się chylić przed obcemi;

          Nam we własnych ufać siłach;

Będziem żyć we własnej ziemi,

Lub we własnych spać mogiłach.

          Do broni Bracia! do broni

          Oto ludu zmartwych wstanie,

          Powstał lud - błogosław Panie!

Bogarodzica! Dziewico!

          Słuchaj nas Matko Boża,

          To Ojców naszych śpiew.

Wolności błyszczy zorza,

Wolności bije dzwon,

I wolna płynie krew,

          Bogarodzico!

Wolnego ludu krew,

Zanieś przed Boga tron.

 

CHÓR – MARSZ OBOZOWY

 

ASIA PERZYNA

 

Wieczór był listopada, wieczór jakich wiele:

Szary, smutny i senny pośród miasta murów…

Aż nagle… uderzyły dzwony przy kościele…

Aż nagle…zgiełk i widok wojskowych mundurów…

 

Aż nagle krzyk się rozległ: - - Do broni! Do broni!

I zatętniły kroki w spokojnych ulicach…

Czyż to podchorążaccy? Tak, tak, to są oni!

Cóz za błysk? Młyn na Solcu w ognia błyskawicach…

 

Mijali go przechodnie spieszący w wsze strony,

A on biegł gnany tamtą, znaną dobrze mocą.

Zdało mu się, że kraczą gdzieś złowróżbne wrony,

Obejrzał się, nie dojrzał skrytych ciemną nocą…

 

Wezwania: - Pod Arsenał! – usłuchał okrzyków

I biegł tam, gdzie walczono, i walczył z innymi.

Aż poddał się Arsenał i oddział strażników,

I broń brano rękami z zapału drżącymi.

 

A później -  próbowano zdobywać koszary

I poległ młody chłopak od moskiewskiej kuli…

Ucichły dlań już strzały, okrzyki i gwary,

Do zimnej, twardej ziemi twarz zastygłą tuli…

 

 

A przecież iść nie musiał i mógł nie umierać,

Żyć dostatnio i długo na ojców spuściźnie…

Lecz on chciał wziętą Polsce swobodę odbierać

I dusza mu się rwała do służby ojczyźnie…

 

Lecz poszedł, bo był wierny, szlachetny i czysty,

Bo młody i szalony kochał Ją – do końca,

Bo w sercu święty ogień płonął mu wieczysty,

Bo pełen był Ojczyzny i pełen był słońca…

 

REDUTA ORDONA – PODKŁAD:  ETIUDA REWOLUCYJNA

 

KAROLINA PRUSZKOWSKA

 

Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo

I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.

Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,

Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;

I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął

I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;

Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota

Długą czarną kolumną, jako lawa błota,

Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy

Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.

 

Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,

Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.

Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;

I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,

Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,

Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.

Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,

Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;

Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci

I ogromna łysina śród kolumny świeci.

 

Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.

Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; -

Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.

Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,

Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:

Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,

Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.

 

MAREK GRZYB

 

Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany,

Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany;

Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara

Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.

Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,

Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata.

 

Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy

Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy;

Już czernią się na białych palisadach wałów.

Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,

Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka

Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, -

Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo

Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?

Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?

Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał.

 

BARTEK MAŁACHOWSKI

 

Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej

Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;

Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem

Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.

Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;

Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;

A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;

Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,

Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,

Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci

Broń od oka do nogi, od nogi na oko:

Aż ręka w ładownicy długo i głęboko

Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął,

Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;

I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;

Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona.

Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa

Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa.

 

BARTEK DOBRY

 

Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał,

Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.

On przez lunetę wspartą na moim ramieniu

Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.

Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego

Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego,

Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,

Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale,

Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował.

Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował:

Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy

Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. -

Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę,

Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,

Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"!

"Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów".

 

SZYMON JASIŃSKI

 

Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów.

Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,

Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone

Toczyły się na kołach - lonty zapalone

Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął

Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.

I nie było nic widać prócz granatów blasku,

I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.

Spojrzałem na redutę; - wały, palisady,

Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;

Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła

Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła.

Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,

Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.

Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza

Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.

Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:

Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.

On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia

W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;

Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.

Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,

Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona

Obleją, jak Moskale redutę Ordona -

Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,

Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

CHÓR – PIOSENKA O NIEZNANYM ŻOŁNIERZU

LUCYNA SŁOMIŃSKA

… o krwi tej, co się świeżo lała,
O łzach, którymi płynie Polska cała,
O sławie, która jeszcze nie przebrzmiała!
O nich pomyślić - nie mieliśmy duszy.
Bo naród bywa na takiej katuszy,
Że kiedy zwróci wzrok ku jego męce,
Nawet Odwaga załamuje ręce.

Te pokolenia żałobami czarne,
Powietrze tylu klątwami ciężarne,
Tam myśl nie śmiała zwrócić lotów,
W sferę okropną nawet ptakom grzmotów

O Matko Polsko! Ty tak świeżo w grobie
Złożona - nie ma sił mówić o tobie

III. ZESŁANIE    

ALEKSANDER SOCHACZEWSKI „ POŻEGNANIE EUROPY”

 

„ A dziś? Zapytaj mewy lecącej z Sybiru,

 ilu w kopalniach jęczy, a ilu wyrżnięto?

 

ALA GÓRSKA

 

„…widzę długie, białe dróg krzyżowych biegi,

Drogi długie – nie dojrzeć – przez puszcze, przez śniegi –

Wszystkie na północ – tam, tam w kraj daleki

Płyną jak rzeki.

Płyną: ta droga prosto do żelaznej bramy,

Tamta jak strumień wpadła pod skałę, w te jamy,

A tamtej ujście w morzu. – Patrz! Po drogach leci

Tłum wozów – jako chmury wiatrami pędzone,

Wszystkie tam w jednę stronę.

Ach, Panie! To nasze dzieci,

Tam na północ – Panie, Panie!

Takiż to los ich – wygnanie!”

 

EWA TETERA

 

Po śniegu, coraz ku dzikszej krainie

Leci kibitka jako wiatr w pustynie;

……………………………………….

 Kraina pusta, biała i otwarta

Jak zgotowana do pisania karta.

Czyż na niej pisać będzie palec Boski,

I ludzi dobrych używszy za głoski,

Czyliż tu skryśli prawdę świętej wiary,

Ze miłość rządzi plemieniem człowieczem,

Że trofeami świata są: ofiary?

Czyli też Boga nieprzyjaciel stary

Przyjdzie i w księdze tej wyryje mieczem,

Że ród człowieczy ma być w więzy kuty,

Że trofeami ludzkości są: knuty?

 

Po polach białych, pustych wiatr szaleje,

Bryły zamieci odrywa i ciska,

Lecz morze śniegów wzdęte nie czernieje,

Wyzwane wichrem powstaje z łożyska

I znowu, jakby nagle skamieniałe,

Pada ogromne, jednostajne, białe.

                                                                  

 

IV. NA PARYSKIM BRUKU

 

FERDYNAND RUSZCZYC „WYCHODŹCY”

 

ŁUKASZ GOWIN

 

O tym-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przeklęstw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Za późnych żalów, potępieńczych swarów!

Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy.
Bo gdzie stąpili, rosła przed nim trwoga,
W każdym sąsiedzi znajdowali wroga,
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha
I każą oddać co najprędzej ducha.

A gdy na żale tén świat nie ma ucha!
Gdy ich co chwila nowina przeraża,
Bijąca z Polski jako dzwon smętarza,
Gdy im prędkiego zgonu życzą straże,
Wrogi ich wabią z dala jak grabarze!
Gdy w niebie nawet nadziei nie widzą!
Nie dziw, że ludzi, świat, siebie ohydzą,
Że utraciwszy rozum w mękach długich,
Plwają na siebie i żrą jedni drugich!

…………………………………………….



 

 OBRAZ KWIATKOWSKIEGO „ POLONEZ  CHOPINA”



 

KAROLINA STĘPNIEWSKA -  KONCERT FORTEPIANOWY E - moll

 

Więc siedli emigranci, by słuchać Chopina.

Fortepian milczy jeszcze….

Jeszcze w zmarłych melodyk zatopiony echa,

Smętną bielą klawiszy jakby się uśmiecha

…………………………………………….

Polski klub. Na fotelach samych gwiazd elita:

Mickiewicz i Słowacki, książę Adam, świta,

Ostatnie senatory, posły, jenerały,

Dembiński i Dwernicki, Ursyn srebrnobiały

……………………………………………..

Chopin wszedł. W lamp półcieniu dziwny jak zjawisko,

Nad rebusem klawiszów pochylił się nisko

………………………………………………………..

W niemą salę padł pierwszy dźwięk. Improwizuje.

On oczy ma zamknięte. Lecz nie gra. Maluje.

Przypomniał jakiś obraz: wieś w gruszkowych sadach,

Bose dzieci na progach, malwy na lewadach,

Roześmianą dziewczynę w kalinowym wianku,

Rozedrgany graniem dzwonek w różowym poranku;

Barwy mu dnia i zmierzchu wiążą się pod ręką-

I widok, jakby wstążką, owinął piosenką.

Dziwna piosenka, wszystkim słuchaczom przyjemna,

Ktoś myśli: to znad Ikwy, inny ktoś: znad Niemna,

Jeszcze komuś od Wisły gra echem znajomem,

Jakby ją dzieckiem słyszał pod rodzinnym domem:

A to tylko tak szumi liść na polskim drzewie,

A to tylko tak pluszcze polski deszcz w ulewie,

A to tylko tak tęskni serce po tym wszystkiem:

Za kamieniem przydrożnym – za niebem- za listkiem…

 

MAŁGOSIA SUDAK

 

Zadrży ci nieraz serce, miła matko moja,

Widząc powracających  i ułaskawionych.

Kląć będziesz, że tak twarda była na mnie zbroja

I tak wielkie wytrwanie w zamiarach szalonych.

 

Wiem, żebym ci wróceniem moim lat przysporzył;-

Mów, kiedy cię spytają, czy syn twój powraca,

Że syn twój na sztandarach jak pies się położył

I choć wołasz, nie idzie – oczy tylko zwraca.

 

Oczy zwraca ku tobie…więcej nic nie może,

Tylko spojrzeniem tobie smutek swój tłumaczy;

Lecz woli konający – nie iść na obrożę,

Lecz woli zamiast hańby – choć czarę rozpaczy!

 

Przebaczże mu, o moja ty piastunko droga,

Że się tak zaprzepaścił i tak zaczeluścił;

Przebacz…bo gdyby nie to, że opuścić Boga

Trzeba by – toby ciebie pewno nie opuścił.

 

 

FORTEPIAN CHOPINA - MOTYW SZOPENOWSKI – WALC A – moll - podkład


OLGA BARANOWSKA


Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie
Nie docieczonego wątku
Pełne, jak Mit,
Blade - jak świt...
- Gdy życia koniec szepce do początku:
"Nie stargam Cię ja - nie! - Ja... u-wydatnię!..."
Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobniałeś... co chwila - co chwila -
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,
I rozmawiają z sobą struny cztéry,
Trącając się,
Po dwie - po dwie -
I szemrząc z cicha:
"Zacząłże on
Uderzać w ton?...
Czy taki Mistrz!... że gra... choć - odpycha?"
Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka - dla swojej białości
Alabastrowej... i wzięcia, i szyku,
I chwiejnych dotknięć - jak strusiowe pióro -
Mięszała mi się w oczach z klawiaturą
Z słoniowej kości...

 

ILONA ORŁOWSKA
 
A w tym... coś grał - taka była prostota
Doskonałości Peryklejskiéj,
Jakby starożytna która Cnota
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:
"Odrodziłam się w Niebie
I stały mi się Arfą - wrota,
Wstęgą - ścieżka...
Hostię - przez blade widzę zboże...
Emanuel już mieszka
Na Taborze!"
I była w tym Polska - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu -
- Polska - przemienionych kołodziejów!
Taż sama - zgoła
Złoto-pszczoła...
(Poznał-ci-że-bym ją - na krańcach bytu!...)

I - oto - pieśń skończyłeś - - i już więcéj
Nie oglądam Cię - - jedno - słyszę:
 

ALA KOCHANEK

W tę noc

Przyleciały do niego mazowieckie wierzby,

Płaczące anioły,

I uklękły pod ścianą,

Zmawiając żałobną modlitwę.

 

Rodem warszawianin

Sercem Polak

A talentem świata obywatel

Fryderyk Chopin

Zszedł z tego świata…

 

GDYBYM JA BYŁA

 

MARTA MAŁACHOWSKA – TŁO: PRELUDIUM DESZCZOWE


CIEŃ CHOPINA

Na wiejskie gaje, na kwietne sady,

na pola hen,

idzie nocami cień blady,

cichy jak sen.

 

Słucha, jak szumią nad rzeką lasy

owite w mgły;

jak brzęczą skrzypce, jak huczą basy

z odległej wsi.

 

Słucha, jak szepcą drżące osiny,

malwy i bez;

i rozpłakanej słucha dziewczyny,

jej skarg, jej łez.

 

W wodnych wiklinach, w blasku księżyca,

w północny chłód,

rusałka patrzy nań bladolica

z przepastnych wód.

 

Słucha jęczących dzwonów pogrzebnych

i wielkich łkań,

i rozpłyniętych kędyś, podniebnych,

gwiazd błędnych drgań...

 

Słucha, jak serca w bólu się kruszy

i rwą bez sił - -

słucha wszystkiego, co jego duszą

było, gdy żył...

 

KAROLINA STĘPNIEWSKA

Juliusz Słowacki / Pogrzeb kapitana Meyznera

Wzięliśmy biedną trumnę ze szpitalu,
Do żebrackiego mieli rzucić dołu;
Ani łzy jednej matczynego żalu,
Ani grobowca nad garstką popiołu!
Wczora był pełny młodości i siły —
Jutro nie będzie nawet — i mogiły.

Gdyby przynajmniej przy rycerskiej śpiewce
Karabin jemu pod głowę żołnierski!
Ten sam karabin, w którym na panewce
Kurzy się jeszcze wystrzał belwederski,
Gdyby miecz w sercu lub śmiertelna kula —
Lecz nie! — szpitalne łoże i koszula!

Czy on pomyślał — tej nocy błękitów,
Gdy Polska cała w twardej zbroi szczękła,
Gdy leżał smętnie w trumnie Karmelitów,
A trumna w chwili zmartwychwstania pękła.
Gdy swój karabin przyciskał do łona —
Czy on pomyślał wtedy, że tak skona?!

Dziś przyszedł chciwy jałmużny odźwierny
I przyszły wiedmy, które trupów strzegą,
I otworzyli nam dom miłosierny,
I rzekli: “Brata poznajcie waszego!
Czy ten sam, który wczora się po świecie
Kołatał z wami? — czy go poznajecie?”

I płachtę z głowy mu szpitalna zdjęto,
Nożem pośmiertnych rzeźników czerwoną;
Źrenicę trzymał na blask odemkniętą,
Ale od braci miał twarz odwróconą;
Więceśmy rzekli wiedmom,, by zawarły
Trumnę, bo to jest nasz brat — ten umarły.

I przeraziła nas wszystkich ta nędza,
A jeden z młodszych spytał: “Gdzież go złożą?”
Odpowiedziała mu szpitalna jędza:
“W święconej ziemi gdzie przez miłość bożą
Kładziemy poczet nasz umarłych tłumny,
W jeden ogromny dół — na trumnach trumny”.

Więc ów młodzieniec, męki czując szczere,
Wydobył złoty jeden pieniądz drobny
I rzekł: “Zaśpiewać nad nim Miserere,
Niechaj ogródek ma i krzyż osobny…”
Zamilkł: a myśmy pochylili głowy,
Łzy i grosz sypiąc na talerz cynowy.

Niech ma ogródek — i niech się przed Panem
Pochwali tym, co krzyż na grobie gada:
Że był w dziewiątym pułku kapitanem,
Że go słuchała cała rycerzy gromada,
A dziś ojczyźnie jest niczym nie dłużny,
Chociaż osobny ma kurhan — z jałmużny.

Ale Ty, Boże! który z wysokości
Strzały Twe rzucasz na kraju obrońce,
Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
Niechaj dzień wyjdzie z jasnej niebios bramy,
Niechaj nas przecie widzą — gdy konamy!

Paryż, d. 30 października 1841 r

PORTRET SŁOWACKIEGO

REQUIEM - LACRIMOSA

 

ŻANETA CHMIELEWIEC

 

Smutno mi, Boże! - Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą...
Choć mi tak niebo ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!

Jak puste kłosy z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu...
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed Tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!

Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski...
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!

Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!

Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem jest jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu.
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!

Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom...
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!

Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień... a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!

Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący - marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!

 

SARA LUKS

Śmierć Mickiewicza

Gdy przyszli, by jak co dzień odebrać rozkazy,
Zaszli drógę im ludzie, co umarłych strzegą,
I rzekli: "Nie możemy wpuścić was do niego,
Bo ten człowiek umiera od strasznej zarazy".

Więc wtedy oni płakać zaczęli jak dzieci
I szeptali z przestrachem: "Przed nami noc ciemna!
Ten księżyc, który teraz nad Stambułem świeci,
Patrzcie, jaki jest inny niż ten nasz znad Niemna".

A on w tej samej chwili myślał: "Jak to blisko!
Słyszę pieśń, co śpiewano nad moją kołyską,
Widzę zioła i kwiaty nad Świtezi tonią,
I jeszcze tylko chwila a dotknę je dłonią".

 

V. OBECNOŚĆ

 

KAROLINA PRUSZKOWSKA

 

  W dniach poprzedzających wybuch powstania styczniowego z mieszkania należącego do jednej sióstr Szopena Rosjanie wyrzucili na bruk ulicy fortepian, na którym grał kompozytor.

 

 

KASIA WÓCIK


Oto patrz - Fryderyku!... to - Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa - -
- Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo -
Owdzie - patrycjalne domy stare,
Jak Pospolita-rzecz,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.
Patrz!... z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą -
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki:
Po sto - po sto - -
- Gmach - zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znów - - i oto - pod ścianę -
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane - -
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają... runął... runął - Twój fortepian!
Ten!... co Polskę głosił - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu -
Polskę - przemienionych kołodziejów:
Ten sam - runął - na bruki - z granitu!
I oto - jak zacna myśl człowieka -
Potérany jest gniéwami ludzi;
Lub - jak od wieka
Wieków - wszystko, co zbudzi!
I oto - jak ciało Orfeja -
Tysiąc pasji rozdziera go w części;
A każda wyje: "nie ja!..."
"Nie ja!" - zębami chrzęści -
Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!...
Jękły głuche kamienie -
Ideał sięgnął bruku - - "

 

 CHÓR - W KRWAWYM POLU

 

KAROLINA PRUSZKOWSKA

 

Prawie sto lat później, w latach najstraszliwszej w dziejach ludzkości wojen polski poeta, żołnierz armii Andersa, Władysław Broniewski pisał:

 

 

 

BASIA BAŃKOWSKA

Mazurek Szopena

W jerozolimskim zaułku cyprysy
błądzą i smutki.
O, moja przyjaciółko,
wieczór otula ogródki,

tchnące snem i legendą,
pełne ciszy biblijnej,
woniejące lawendą
i wonią melodyjne.

Srebrną świeci nam glorią
księżyc, płynąc jak czółno,
Niedźwiedzica i Orion
Pokazują na północ,

na północ wiatry wieją,
na północ lecą myśli
z rozpaczą i z nadzieją
ku Warszawie, ku Wiśle

Cisza otula nas senna,
o, moja przyjaciółko...
I nagle! -mazurek Szopena
w jerozolimskim zaułku!

Gra dobrze nieznany pianista -  MAZURKI

melodię sercu znajomą,
nuta srebrzysta i czysta,
nuta z Kraju i z domu,

mazurska, kujawska nuta
wraca do nas, serdeczna,
ale dzisiaj zatruta -..
i wczorajsza, i wieczna:

- o białej narzeczonej,
- i o koniusze biednym,
- o łące. o zielonej, .
wciąż o tym samym, o jednym.

A babka mi to grała
na starym fortepianie
w pokoju, gdzie fotografia
dwóch braci rozstrzelanych.

Bracia w czarnych czamarach
leżą w płockim ogrodzie,
a babka niedawno zmarła
niespodzianie, gdzieś w drodze...

Hucznie zatupią basy,
zapłacze trel w wiolinie,
i przez sosnowe lasy
serce Wisłą popłynie,

pójdzie piaszczystym traktem,
pójdzie szlakiem tułaczym
i wiolinowym taktem
jak mazurek zapłacze...

Za głośno w starym zaułku
pianista smaga ciszę: .
po sercach, o przyjaciółko,
biją nas białe klawisze

 ŚWIAT CAŁY ŚPI SPOKOJNIE

LUCYNA SŁOMIŃSKA

 

„ Chleb, który żywi

   i zachwyca

   który się w krew narodu zmienia

   poezja Mickiewicza

   sto lat już żywi nas ten chleb

   siłą uczucia rozmnożony.”

 

ALA KOCHANEK

 

W Żelazowej Woli krążę po parku

I szukam wierzb nad Utratą.

 

Ziemia twojej muzyki.

 

A muzyka?

 

Nie wyobrażam sobie bez niej Polski,

Fryderyku.

 

ZASZUM NAM POLSKO

 

 
 

 

Strona tytułowa       Imprezy 2010/2011